Pacjenci często nie wiedzą, co im się należy za darmo, w ramach zakontraktowania gabinetu z NFZ. Korzystając z usług stomatologów, którzy podpisali umowy z Funduszem, często nawet nie mają jak sprawdzić, czy konkretne leczenie jest objęte refundacją. Powodem jest nie tylko niewiedza, ale i brak wywieszonego w widocznym miejscu wykazu usług i materiałów podlegających refundacji.

Nieświadomość pacjentów to silna pokusa. Czasem ich niewiedza bywa wykorzystywana przez nieuczciwych usługodawców, którzy za podlegające refundacji leczenie czy zastosowane zabiegi każą sobie zapłacić. Oszustwo w tym przypadku jest podwójne, ponieważ dotyczy nie tylko portfela pacjenta, ale i finansów oddziału NFZ, z którym nieuczciwy dentysta ma podpisany kontrakt. Idąc dalej – dotyka całe społeczeństwo, ponieważ fundusze na darmowe leczenie zębów pochodzą z kieszeni wszystkich płacących składki.

Fundusz postanowił przeciwdziałać oszukańczym praktykom i zabrał się za uświadamianie pacjentów. W „Gazecie Wyborczej”, z inicjatywy śląskiego oddziału NFZ, który postanowił poinformować pacjentów o ich prawach, ukazała się lista darmowych usług stomatologicznych. Ze względu na to, iż zawiera specjalistyczną terminologię, jest miejscami nieczytelna dla przeciętnego zjadacza chleba. I z tego powodu może nieść niebezpieczeństwo, iż nieuczciwi i tak wykorzystają brak profesjonalnego przygotowania pacjenta, wmawiając mu, że wykonany zabieg różnił się detalem od podobnej darmowej usługi, trzeba więc zań zapłacić.

Wymagane jest, by w gabinecie, w widocznym miejscu wisiały: cennik za usługi stomatologiczne oraz wykaz świadczeń refundowanych przez NFZ. Pacjent ma prawo, jeszcze przed wizytą u stomatologa, uzyskać informacje z NFZ o tym, czy czekający go zabieg znajduje się na liście świadczeń darmowych. Informacje z Funduszu można uzyskać telefonicznie albo korzystając ze strony internetowej instytucji.

Byłoby dobrze, gdyby akcję śląskiego oddziału Funduszu, polegającą na uświadamianiu pacjentów, kontynuowano w całej Polsce. Bo świadomy pacjent to silny pacjent. I zdrowszy.

Źródło: „Gazeta Wyborcza”