Dlaczego, szczególnie starsi lekarze stomatolodzy skarżą się niejednokrotnie, że ich specjalizacja była traktowana mniej poważnie? Skąd wzięło się to protekcjonalne podejście? Przyczyn należy szukać w czasach historycznych, jeszcze przed I wojną światową...
Stomatologia do dziś nadrabia ogromne szkody, jakie wyrządzili jej tak zwani partacze. Nie wszyscy wiemy, że pojęcie to związane jest z zawodem dentysty. Od początku jego znaczenie było pejoratywne, a z czasem zostało przeniesione także na inne dziedziny. Partaczem jest nazywany człowiek, który wykonuje swoją pracę źle, niedbale i najczęściej nie posiada wymaganych uprawnień.
Dawnymi czasy, mieszkańcy wsi, po prostu, wyrywali zęby, które ich bolały. Czynność tą, jako zajęcie uboczne, wykonywał najczęściej wiejski kowal. Po pierwszej wojnie światowej, zawód dentysty należało udokumentować, jednak nie było to zbyt rygorystycznie przestrzegane. Pod kwalifikowanych dentystów podszywali się wtedy ludzie, którzy z tym zawodem nie mieli prawie nic wspólnego. Kiedyś wykonywali prace pomocnicze w gabinetach dentystycznych – i to były ich całe umiejętności. Byli czymś w rodzaju uczniów rzemieślniczych, którzy nigdy nie przystąpili do egzaminów czeladniczych, ani, tym bardziej, mistrzowskich. Nie mieli przygotowania zawodowego, jednak wykonywali prace, wymagające, niejednokrotnie, wysokich kwalifikacji. Nic dziwnego, że wyrobili dentystom złą sławę, a brak fachowych umiejętności zaczęto przypisywać także innym przedstawicielom tego zawodu.
Trochę potrwało zanim administracja niepodległej Polski poradziła sobie z osobami uprawiającymi zawód dentysty bez wymaganych kwalifikacji. W 1919 roku leczeniem i usuwaniem zębów zajmowali się także absolwenci prywatnych szkół w randze gubernianej. W zaborze rosyjskim funkcjonowało wiele takich placówek. Dopiero w 1919 roku nakazano wszystkim dentystom legitymujących się jedynie takim wykształceniem do zweryfikowania wiedzy i umiejętności przed komisjami uniwersyteckimi. Był to jednak proces długotrwały. W czasach wojny komisje uniwersyteckie nie pracowały, a absolwenci prywatnych, dwuletnich szkół dentystycznych z zaboru rosyjskiego, funkcjonowali dalej. W pierwszych latach po odzyskaniu niepodległości to oni stanowili trzon kadry partaczy.
Po kilku , kontrola dentystów zaczęła jednak przynosić efekty. Coraz więcej osób bez wymaganych kwalifikacji (i nie przejawiających chęci do ich uzupełnienia) zmuszonych zostało do zamknięcia praktyk. Przeciw wykonywaniu zawodu przez osoby bez odpowiedniego wykształcenia protestowali też sami lekarze. Zdawali sobie sprawę, jak psuje to opinię całemu środowisku i szkodzi zdrowiu pacjentów.
Kadra partaczy zaczęła się kurczyć i zanosiło się na to, że nieuczciwi ludzie odejdą, w końcu, z tego zawodu. Ale wtedy, z opresji...
Uratowały ich firmantki
Były to osoby z odpowiednim wykształceniem i kwalifikacjami, które nie chciały wykonywać zawodu. Bywało, że nie czuły się na siłach lub, po prostu, uznawały, że mogą zarobić, bez wysiłku, całkiem niezłe pieniądze. Uczciwość schodziła tu na drugi plan.
Fimanci i firmantki (najczęściej były to kobiety) odpłatnie użyczały swoich gabinetów i szyldów wciąż działającym partaczom. Proceder ten kwitł przez kilka lat, aż zatamowało go rozporządzenie Prezydenta RP o wykonywaniu praktyki dentystycznej. Ministerstwo Spaw Wewnętrznych (podlegała mu służba zdrowia) wprowadziła równocześnie przepisy wykonawcze. Za udostępnianie swojej firmy partaczom lekarskim oraz zatrudnianie osób bez wymaganych kwalifikacji, groziły sankcje karne. Było to pozbawienie prawa do wykonywania zawodu na okres od kilku miesięcy do dwóch lat.
„Problemy partaczy i firmantek istniały i dzieliły środowiska lekarzy dentystów. Społeczności lekarsko-dentystyczne nie miały instrumentów do samodzielnego oczyszczenia się z tych nieprawidłowości. Lekarzom możliwość taką stwarzały izby lekarskie, które były powołane m.in. do strzeżenia zachowań etycznych wewnątrz środowiska. Lekarze dentyści do 1938 r. własnego samorządu nie posiadali. Musieli więc liczyć na oczyszczające działania administracji.
Administracja służby zdrowia w zakresie dentystyki nie działała pośpiesznie, ale jednak skutecznie. Najpierw wyegzekwowała ukończenie studiów od absolwentów rosyjskich prywatnych szkół dentystycznych, a następnie, w 1931 r. dokonała weryfikacji dyplomów ludzi uprawiających ten zawód. Po raz pierwszy po wojnie zakwestionowano uprawnienia kilkuset osób, a po weryfikacji liczba lekarzy dentystów w Polsce spadła o 256 osób – czytamy w Gazecie Lekarskiej, w ósmej części Historii Stomatologicznych.
Źródło: Gazeta Lekarska 2007- 09