Przychodzi pacjent do stomatologa, otwiera usta, a dentysta zatyka nos. Niesmaczny żart? Niestety nie. Codzienność pracy wielu lekarzy – nie tylko stomatologów. Pacjentowi należy się szacunek. A lekarzowi?

Nieświeży oddech, higiena ogólna pozostawiająca wiele do życzenia, niedomycie, zawszawienie – to tylko niektóre z problemów, z którymi na co dzień stykają się lekarze podczas spotkań z pacjentami: w publicznej służbie zdrowia i w prywatnej także. Pierwszym lekarzem, który odważył się głośno mówić o problemie zaniedbań higienicznych u pacjentów jest dr Stanisław Pilecki.

- Postanowiłem zaprotestować i nie wykonywać badań chorym, którzy nie zadbali przed wizytą o higienę. Jak mam zrobić porządnie USG, kiedy podczas badania wstrzymuję oddech? – mówi Stanisław Pilecki, wojewódzki konsultant w zakresie medycyny nuklearnej. - Trzydzieści lat pracuję w różnych szpitalach i wszędzie ten problem istnieje – dodaje.

Dr Pilecki opowiada też jak radzi sobie z niedomytymi pacjentami:

- Nie chcę nikogo urazić. Informuję tylko, że musi wrócić na oddział i tam przygotować się do badania. Potem dzwonię do lekarza lub pielęgniarki i proszę, by dopilnowali, aby chory się wykąpał – opowiada.– Najgorzej jest z tymi, którzy przychodzą do prywatnych gabinetów. Człowiek przecież zapłacił, a ja zwracam mu uwagę, że nie zadbał o higienę. Wtedy taka wizyta często kończy się nieprzyjemnie dla obu stron.

Ankieta przeprowadzona wśród wielkopolskich lekarzy pokazała, że większość z nich wykazuje zrozumienie dla nienależytego stanu higienicznego pacjenta. I wielu nie zgadza się z dr Pileckim.

- To nie do pomyślenia – mówi dziennikarce „Gazety Wyborczej” pan Mariusz, lekarz ogólny, od 20 lat pracujący w szpitalu im. J. Strusia w Poznaniu. – To jest niegrzeczne i nigdy nie powinno mieć miejsca. Oczywiście często zdarza się, że pacjent przychodzi, delikatnie mówiąc, nieświeży. Powiem pani nawet, że po tylu latach praktyki, nie tylko w Polsce, ale też za granicą, potrafiłbym nawet odróżnić polski pot od niemieckiego – śmieje się. – Nigdy jednak nie zdarzyło mi się odmówić badania. Zwykle zatykam nos i udaję, że nic się nie stało. Nigdy nie wiadomo, czy pacjent nie poczuł się źle po kilkugodzinnym kopaniu ogródka, jak tu takiego wygonić? – pyta.

Lekarka, która w zawodzie pracuje od 30 lat zauważa, że przeważnie niedomyte przychodzą osoby starsze, które nie dbają wystarczająco o higieną z powodu niedołęstwa spowodowanego wiekiem. Celnie też zauważa:

- Przeszkadza mi jednak to, że większość z nich ma źle umyte zęby. Wszędzie nalot. Od małego do dużego – z każdej buzi śmierdzi.

O podstawową higienę trzeba u siebie zadbać. A mycie zębów powinno wejść w codzienny nawyk. Czasami jednak okoliczności niweczą starania pacjenta, by do lekarza wejść czystym i pachnącym.

- Ktoś narzeka, że pacjenci nie są świeży? Proszę posiedzieć kilka godzin w szpitalnej poczekalni, jak oni nierzadko, czekając na swoją kolej. Duszno, nie ma czym oddychać, o klimatyzacji można tylko pomarzyć. Nie można oczekiwać od tych ludzi, by pachnieli różami – mówi anestezjolog z jednego z poznańskich szpitali.

O ile lekarze są pełni zrozumienia dla pacjenta w przypadku, kiedy ów trafia do poradni nagle lub po wielogodzinnym oczekiwaniu, o tyle przyjście na umówioną wizytę w stanie wskazującym na brak dbałości o higienę osobistą uważają za wielki nietakt.

- Zgadzam się jednak z tym, że kiedy pacjent przychodzi na umówioną wizytę cuchnący i brudny, to jest to duży nietakt i odmowa wykonania badania ze strony lekarza nie powinna być w takiej sytuacji naruszeniem etyki lekarskiej -uważa Krzysztof Kordel, rzecznik odpowiedzialności zawodowej Wielkopolskiej Izby Lekarskiej w Poznaniu. I zaznacza:

- Ja w pracy spotykam się z pacjentami zawszawionymi i zarobaczonymi. Nie wyobrażam sobie, bym odmówił któremuś pomocy. Pacjentom należy się szacunek.

Źródło: „Gazeta Wyborcza”