32- letni łodzianin trzy lata temu poszedł do dentysty z powodu bólu zęba. Stomatolog zalecił leczenie kanałowe górnej „piątki”. W trakcie kolejnej wizyty ząb czyściła stażystka, a opiekująca się nią dentystka była wówczas w drugim pokoju. W pewnej chwili igła typu Lentulo złamała się i fragment metalu utkwił w zębie pacjenta. Stażystka i dentystka usiłowały wyciągnąć ów kawałek igły, a kiedy próba się nie powiodła, założyły łodzianinowi opatrunek i wysłały na zdjęcie rtg.

- Zapewniały, że nic wielkiego się nie stało. Wróciłem po kilku dniach i chirurg z tej samej przychodni powiedział, że jeśli zacznie "dłubać" w tym zębie, to jest ryzyko, że go stracę. Nie zgodziłem się więc na zabieg – opowiada pacjent.

Inni specjaliści edodonci, z którymi łodzianin konsultował swój przypadek, orzekli, że kawałek igły przebił korzeń i tkwi głęboko w tkankach. Usunięcie metalowego odłamka byłoby skomplikowane i kosztowne. Jednak konieczne, ponieważ od pewnego czasu pechowy pacjent skarżył się na dziwne szumy w uszach oraz przewlekłe bóle głowy. Zażądał więc odszkodowania od przychodni, w której zatrudnione są dentystka i stażystka. Postanowił, że usunięcia igły dokona specjalista z innej przychodni. Placówka odmówiła uznania roszczenia i sprawa trafiła do sądu.

Dyrektor pozwanej przychodni twierdzi:

- To były tylko powikłania, które się zdarzają u 5 na 100 pacjentów. Nie ma znaczenia, że ząb był czyszczony przez stażystkę. To przecież także lekarz z dyplomem. Powodem złamania narzędzia może być nietypowa budowa zęba, ciasny kanał.

Pacjent zaś nadal nosi fragment igły w zębie i czeka na rozstrzygnięcie sądowe.

Źródło: „Express ilustrowany”