Na skróty
- Forum
- Zareklamuj swój gabinet
- Izby Lekarskie w Polsce
- Partnerzy portalu
- Magazyn Stomatologiczny
- Wydawnictwo
Czelej - Wydawnictwo
PZWL - Wydawnictwo
Med Tour Press Int. - new! Katalog firm
- Dodaj gabinet
- Poradnik dentysty
- Organizacje
- Turystyka stomatologiczna
- Marketing stomatologiczny
- Dotacje z UE
- KORONAWIRUS
- Dental TV
- new! Czas na urlop!
- Relacje z targów i imprez
- 02-10-2009
Wprowadzanie innowacji do polskiej medycyny kuleje. Nie dlatego, że kształcenie kadry medycznej nie jest na odpowiednim poziomie, ale z powodu braku styku na linii nauka – praktyka, silnego sformalizowania procedur i braku pieniędzy. Ten ostatni powód to ważna, choć nie jedyna przyczyna powolnego opracowywania i wdrażania nowych patentów. Problemem są też - w opinii niektórych - sami uczeni.
- W ciągu ostatnich dziesięciu lat finansowanie wzrosło dwukrotnie, ale jakoś nowych rozwiązań nie widać. To najlepszy dowód, że nauka to przede wszystkim sposób organizacji i myślenia. Oczekiwania wobec tego systemu są przestarzałe, trzeba zmienić sposób podejścia – mówi wprost „Gazecie Lekarskiej” Jakub Szulc, wiceminister zdrowia.
Pomimo wymienionych powyżej minusów i przeciwności, w Polsce udaje się jednak wprowadzać innowacje. Działania przynoszą konkretne korzyści nie tylko samym pacjentom.
– Rezultaty naszych innowacji mówią same za siebie: czterokrotnie obniżyliśmy bezpośrednie koszty operacyjne, a efekty ekonomiczne wzrosły o 70 proc. – wyjaśnia prof. Skarżyński,dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w podwarszawskich Kajetanach. – Co nie oznacza, że było łatwo. Wręcz odwrotnie. Rola innowatora należy w Polsce do najtrudniejszych. Resortowi zdrowia jestem wdzięczny, że przynajmniej nie przeszkadzał. Jeśli chodzi o resort nauki, mam poczucie, że gdyby nasze projekty oceniali kompetentni urzędnicy, ludzie odpowiednio przygotowani merytorycznie, finansowanie byłoby o wiele lepsze.
Prof. Jan Lubiński z Ośrodka Nowotworów Dziedzicznych również potwierdza, że w Polsce innowatorom jest trudno:
- Innowacja potrafi przełożyć się na zyski. Na świecie powstają firmy zwane spin-off, zajmujące się innowacyjnością. W Polsce jest to wciąż nowością. Dodatkowo innowatorzy napotykają trudności, bo panuje u nas brak szacunku dla merytoryczności. I to na każdym poziomie – ministerstwa, płatnika itp. O projektach decydują ludzie, którzy sami nigdy nie mieli żadnego wdrożenia.
Do tych bolączek dorzuca się jeszcze obowiązkowe płacenie podatku VAT i chęć osiągania szybkiego zysku, która panuje wśród polskich przedsiębiorców.
- Inne kraje europejskie potrafiły zorganizować sprawy tak, że ośrodki naukowe VAT-u nie płacą. W Polsce pilnuje się rygorystycznie, żeby koniecznie zapłaciły, czasem nawet dwa razy. (...) Problemem są także polskie środowiska biznesowe. Biznes na całym świecie z oczywistych powodów wspiera innowacyjność, przyjmując przy tym do wiadomości, że zainwestowane pieniądze nie zwrócą się z nawiązką jutro, ale za kilka lat. Nasi przedsiębiorcy wydają się tego nie rozumieć. Chcą zarobić w ciągu dwóch tygodni, a najdalej miesiąca. A tego obiecać nie mogę – mówi z rozżaleniem dr Tomasz Ciach z Laboratorium Inżynierii Biomedycznej Politechniki Warszawskiej.
Prof. Jerzy Buzek, były premier, dziś przewodniczący Parlamentu Europejskiego, jest dobrej myśli:
- Jeszcze nie tak dawno temu, bo w połowie XX w., od innowacyjności zależało 50 proc. PKB. Obecnie to już niemal 90 proc. To jeden z powodów, dla których Unia Europejska w perspektywie finansowej na lata 2007-2013 zwiększyła pulę środków na badania z 19 do 54 mld euro – powiedział. Podkreślił również, że najwięcej na tym skorzysta medycyna, wykorzystująca najnowocześniejsze zdobycze techniki i technologii we wszystkich polach działania: w diagnozowaniu, leczeniu i profilaktyce.
Źródło: „Gazeta Lekarska”