Szpital nie może odmówić przyjęcia, jeśli pacjent posiada ważne skierowanie od lekarza przyjmującego prywatnie. Jak zapewnia NFZ, przyjęcia do szpitali odbywają się na podstawie ważnego skierowania, które może wystawić każdy lekarz, lekarz dentysta lub felczer.

– A w sytuacjach zagrożenia wcale skierowanie nie jest potrzebne – podkreśla Zbigniewa Nowodworska, szefowa wielkopolskiego oddziału NFZ.

Jeśli pacjent spotka się z odmową przyjęcia, powinien żądać potwierdzenia tego faktu na piśmie.

Kontrowersje wokół poruszanego tematu pojawiają się jeszcze dość często, ponieważ kilka lat temu obowiązywały przepisy, w myśl których przyjęcia do szpitala odbywały się tylko na podstawie skierowań wystawianych przez lekarzy zatrudnionych na kontraktach z Funduszem Zdrowia. Obecnie obowiązujące prawo nie jest jednak oczywiste dla wszystkich pracowników służby zdrowia i wciąż zdarzają się przypadki odmowy przyjęcia do szpitala na podstawie skierowania wydanego przez lekarza przyjmującego prywatnie.

Spotkało to m.in. panią Renatę, która nie została przyjęta do kliniki ginekologiczno-położniczej Uniwersytetu Medycznego przy ul. Polnej w Poznaniu.

- Dowiedziałam się, że takiego skierowania szpital nie honoruje, że potrzebne jest skierowanie od medyka, który przyjmuje w ramach kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, np. od lekarza rodzinnego – opowiada pani Renata, która musiała czekać aż do następnego dnia, by móc skorzystać z usług przyszpitalnej poradni specjalistycznej.

- Nazajutrz w poradni lekarze się dziwili, że nie zostałam przyjęta, ale pielęgniarka potwierdziła, że skierowanie od prywatnego specjalisty nie jest nic warte. Ostatecznie lekarz, stwierdził, że sprawa faktycznie jest pilna i zgodził się wziąć mnie na swój oddział – wspomina.

Pani Renata miała to szczęście, że przymusowe oczekiwanie nie skończyło się pogorszeniem stanu jej zdrowia. Jednak nie każdy może mieć tyle szczęścia. Dlatego pacjenci powinni znać swoje prawa – inaczej mogą nie doczekać się na należne im świadczenia, co w niektórych przypadkach może prowadzić do tragedii.

Źródło: „Gazeta Wyborcza”