Na skróty
- Forum
- Zareklamuj swój gabinet
- Izby Lekarskie w Polsce
- Partnerzy portalu
- Magazyn Stomatologiczny
- Wydawnictwo
Czelej - Wydawnictwo
PZWL - Wydawnictwo
Med Tour Press Int. - new! Katalog firm
- Dodaj gabinet
- Poradnik dentysty
- Organizacje
- Turystyka stomatologiczna
- Marketing stomatologiczny
- Dotacje z UE
- KORONAWIRUS
- Dental TV
- new! Czas na urlop!
- Relacje z targów i imprez
- 17-02-2014
Lekarze rekordziści pracują po 100 a nawet i 200 godzin w miesiącu. To niezdrowe i niebezpieczne: dla samych lekarzy i ich pacjentów. Zbyt duża liczba godzin przepracowywanych przez medyków jest poważnym problemem, który może prowadzić do tragedii. Dyskusja na temat unormowania i wprowadzenia ograniczeń w czasie pracy lekarzy nabrała rumieńców po niedawnym takim zdarzeniu, kiedy z przepracowania zmarł anestezjolog. Pod koniec stycznia OZZL wystąpił do ministra Bartosza Arłukowicza z apelem: „Dla dobra polskich pacjentów, ZK OZZL wzywa pana publicznie do natychmiastowego wprowadzenia administracyjnego ograniczenia czasu pracy dla każdego lekarza w Polsce do 48 godzin tygodniowo (wraz z nadgodzinami - zgodnie z unijną dyrektywą o czasie pracy), bez względu na ilość miejsc pracy i formę zatrudnienia". Tymczasem, jak komentuje „Polska Dziennik Bałtycki” w wydaniu z dn. 6.02.2014 r.: „Wezwanie, by minister zdrowia administracyjnie ograniczył czas pracy lekarzy do 48 godzin w tygodniu to żart z gatunku czarnego humoru” - bo o czym wiedzą zarówno zarządzający służbą zdrowia w Polsce, sami lekarze i część pacjentów – to właśnie dzięki temu, że lekarze pracują grubo ponad normy, opieka medyczna w naszym kraju jeszcze działa.
Brak specjalistów wynika – w pewnym sensie - z przepisów. Wielogodzinne zaangażowanie lekarzy czasem w kilku miejscach pracy nie jest zaś skutkiem pazerności specjalistów – jak próbują to niektórzy tłumaczyć – ale koniecznością zaspokojenia popytu na świadczenia medyczne (zapotrzebowanie to wynika z kolei między innymi z prowadzonej w naszym kraju polityki kontraktowania usług z zakresu ochrony i ratowania zdrowia).
- Cały system jest chory, a obwinianie o to lekarzy jest jawną bezczelnością - twierdzi dr Jerzy Zadrożny, kardiolog, wiceprzewodniczący OZZL na Pomorzu. - Wypycha się nas do pracy w różnych placówkach, dobrze wiedząc, że bez lekarzy pracujących w kilku miejscach wszystko by runęło. Ograniczenie miejsca pracy lekarza do jednego szpitala oznaczałoby paraliż.
Taki sam paraliż mógłby dotknąć służbę zdrowia pracującą w przychodniach i gabinetach specjalistycznych.
Obecnie tylko w niektórych placówkach przepisy dotyczące czasu pracy lekarza są respektowane. Jeśli specjalista pracuje w kilku miejscach, nie wszędzie sprawdza się, ile w sumie godzin będzie on spędzał na leczeniu chorych. Część lecznic potwierdza, że dla nich najważniejsze jest, aby praca, którą lekarz wykonuje u nich, była wykonana dobrze; nie mają obowiązku ani prawa sprawdzania, czy specjalista jest zatrudniony jeszcze gdzieś indziej.
Źródło: „Polska Dziennik Bałtycki”