Student
Ankieta
- 25-08-2009
„Z raportu przygotowanego przez Śląską Izbę Lekarką wynika, że lekarze żyją 3 lata krócej (przeciętnie 68,1 lat) w stosunku do średniej krajowej (przeciętnie Polak żyje 71 lat). Lekarki są, według autorów tej analizy, na jeszcze gorszej pozycji, gdyż ich czas życia jest krótszy aż o 11 lat (średnio 67,8 lat). W podobnych przedziałach życia co lekarze, znajdują się jeszcze tylko piloci i dziennikarze” - czytamy w Expressie Bydgoskim.
Dlaczego ci, którzy powinni tak dużo wiedzą o prawach rządzących funkcjonowaniem organizmu i – w opinii wielu – powinni być wzorem do naśladowania w sposobie dbania o zdrowie, żyją krócej? Bo życiem wielu lekarzy rządzi pośpiech, stres, niedosypianie, niedojadanie lub wrzucanie do żołądka byle czego i byle jak – aby tylko w krótkiej przerwie między jednym zabiegiem a drugim zaspokoić szybko głód i by nie paść ze zmęczenia przed końcem dyżuru. Ile czasu można tak żyć bez uszczerbku dla zdrowia? To zależy od indywidualnej wytrzymałości.
- Dwa lata pracy w karetce i w pogotowiu zszarpały mi nerwy - wspomina pani Marta, bydgoska lekarka, internistka. - Młody lekarz ma chyba zawsze lepsze wyobrażenia o swojej przyszłej pracy. A tu dostaje się w twarz drzemkami w pozycji embrionalnej na kozetce, nagłymi telefonami. Dołączmy do tego niedojadanie, niedospanie, pretensje i ciągłe tłumaczenie się roszczeniowym rodzinom, szefowi...
Wprawdzie stomatolog, który pracuje przez określoną ilość godzin w gabinecie, ma inne warunki pracy niż lekarz zatrudniony w pogotowiu ratunkowym, ale każdy z nich ma kontakt z wieloma czynnikami chorobotwórczymi i pasożytami, które „przynosi” ze sobą pacjent. Jest też niejednokrotnie narażony na nieprzyjemności ze strony agresywnych lub pijanych pacjentów. Trudno się dziwić, że niektórzy z medyków chorują na żołądek, miewają nerwice lub rozstroje emocjonalne.
- Ja, lekarka, dorobiłam się wrzodów. Na początku aplikowałam sobie lekkie środki uspokajające i coś na żołądek. Z powodu złej diety i stresu wypadały mi włosy. Znam świetne preparaty na wzmocnienie włosów. Jaki lek jest najlepszy - to wiedziałam. I co z tego? Pomogła dopiero koleżanka psycholog i długi urlop – opowiada bydgoska lekarka.
Choć lekarze przyznają, że o zdrowie dbają, a z badań stylu ich życia wynika, iż jest lepiej niż było jeszcze kilka lat temu, wciąż nie jest dobrze.
Pielęgniarka pracująca w jednym z bydgoskich szpitali zauważa:
- Jak można mówić o zdrowym odżywianiu się, gdy lekarz wychodził z jednego zabiegu, „wchłaniał“ podane w korytarzu przez pielęgniarkę kanapki, zmieniał rękawiczki i jeszcze z pełną buzią pędził na kolejny zabieg... Pewien doktor machał ręką na uporczywy ból głowy. Notorycznie łykał rozmaite proszki. Mówił: „Nic mi nie jest“ i cierpiał.
Największy stres w pracy przeżywają młodzi medycy. Do obowiązków zawodowych dochodzą jeszcze: uzupełnianie dokumentacji, nauka, zaliczenia i silna potrzeba odnalezienia się w środowisku starszych kolegów po fachu. Wielu lekarzy nie wytrzymuje tempa narzucanego przez wymogi zawodu i obciążeń psychicznych związanych z odpowiedzialnością za ludzkie zdrowie i życie. Stąd ucieczka w alkohol, leki uspokajające i nasenne, „dopalacze” energetyczne a nawet środki odurzające. Część lekarzy z powodu uzależnień trafia do lecznic takich jak Wojewódzki Ośrodek Terapii Uzależnień i Współuzależnienia w Toruniu.
- Przyjeżdżają z całej Polski, zwykle z daleka, bo wstyd przed zdemaskowaniem w środowisku jest zbyt wielki – mówi personel ośrodka.
Doktor Włodzimierz Kasierski, pełnomocnik do spraw zdrowia lekarzy i lekarzy dentystów przy Bydgoskiej Izbie Lekarskiej tłumaczy, jak powinno być: - Pracodawca musi widzieć, że lekarz, jego pracownik pije. Powinien to zgłosić, a uzależniony musi stanąć przed komisją dyscyplinarną, odbyć ze mną rozmowę i podjąć leczenie.
Zastanawia się też, dlaczego informacje o takich przypadkach nie trafiają do pełnomocników do spraw zdrowia lekarzy i lekarzy dentystów:
- (…) jeśli przyjmiemy, że 80 proc. lekarzy pije, a jeden na dziesięciu z nich ma poważny problem? Czy powodem jest strach przed łatką donosiciela. Każdy chce mieć czyste ręce, ucieka od obelg (…). Mam nadzieję, że środowisko zwróci się wreszcie o wparcie.
Praca lekarza wymaga krzepy: fizycznej i psychicznej. Kto jej nie ma, raczej prędzej niż później wypadnie z rytmu. Lekarzy również nękają choroby – na liście schorzeń związanych z uprawianym zawodem figurują m.in. nadciśnienie i wszelkie schorzenia układu krążenia, przewlekły zespół wypalenia zawodowego i wreszcie uzależnienia.
Uzależnić można się nawet od pracy. To źle, ponieważ praca jest „tylko” pracą i nie powinna rujnować życia.
- Chciałbym mieć immunitet - wzdycha dr Wojciech Szczęsny. - Wyciągnąć go, pokazać i mieć spokój. Rodziny potrafią zaleźć za skórę. Mają pretensję, że chory jest chory, że przyszedł do szpitala czując się nieźle, a teraz co? Proszę mnie źle nie zrozumieć. Nie można zadręczać się wszystkimi pacjentami, którzy zmarli. Od tego się wariuje. Nie da się wszystkim pomóc. Lekarze też popełniają błędy. Słusznie lub nie pozywa się ich do sądów. Czasem po wyjściu z sali operacyjnej miałem jeszcze wątpliwości. A po pracy trzeba umieć wyjść i odpocząć.
Swój sposób na to, jak umieć „wyjść” z pracy i nie zajmować się sprawami z nią związanymi w czasie przeznaczonym na wypoczynek, prezentuje dr Przemysław Paciorek, szef Kliniki Medycyny Ratunkowej CM w Bydgoszczy, który aktywnie spędza czas wolny nurkując, strzelając i poznając tajniki pilotażu.
- Swoją pracę bardzo lubię, w żaden sposób nie niszczy mi życia. Przeżywałem ciężkie dyżury 12-, 14-, 24-godzinne. Jako młody lekarz - wspomina dr Paciorek. - byłem w stanie przyjąć jednej nocy od 50 do 100 pacjentów. Co najwyżej denerwują mnie ludzie, którzy na ostry dyżur wpadają z przeziębieniem i lekkim stanem podgorączkowym, gdy ja też jestem „tylko“ przeziębiony. Najważniejszy jest wypoczynek, dystans, relaks.
Źródło: „Express Bydgoski”