Pacjent
- Warto wiedzieć
- Coś na ząb
- Wybielanie zębów
- Choroby i leczenie
- Estetyka
- Higiena
- Ciekawostki ...
- Dowiedz się jak...
- Forum
- Baza gabinetów
- Pytania do ekspertów
- Subskrypcja
- Ogłoszenia - Pacjent
- Partnerzy portalu
- Tagi
- Bruksizm
- Ciąża a zęby
- Dental TV
- Kamień nazębny
- Korony
- Leczenie kanałowe
- Licówki
- Mosty
- Strach przed dentystą
- Vademecum Pacjenta
- Zęby mądrości
- Znieczulenia
- 18-03-2010
W „Dzienniku Polskim” ukazał się artykuł, w którym zawarta jest kwintesencja przemian, jakie zaszły w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat – nie w stomatologii bynajmniej (która z powodzeniem przystosowała się do tego, żeby czerpać ze zdobyczy nowoczesnych technologii), lecz w zachowaniu samych dentystów; oraz – co równie istotne – sposobie postrzegania ich przez pacjentów (u których w ciągu wspomnianego okresu, niestety, nie zmieniła się intensywność doznań dostarczanych przez każdy bolący ząb).
Zdaniem autorki artykułu, Barbary Rotter - Stankiewcz, dawny dentysta – sadysta zamienił się w stomatologa, z którym można prowadzić pogawędki na tematy daleko odbiegające od zagadnień związanych z borowaniem i leczeniem kanałowym. „W moim salonie dentystycznym wymienia się poglądy, dyskutuje o książkach, o sprawach najważniejszych i błahych. Jak to technicznie możliwe? Otóż jeden delikwent siedzi na fotelu i z natury rzeczy mówić nie może, ale słucha tego, co ma do powiedzenia pani dentystka i ewentualnie drugi z pacjentów oczekujący nie w poczekalni, tylko w gabinecie. Prawie wszyscy już się znają, więc sytuacja nie jest krępująca. A czasem można się załapać nawet na zieloną herbatę” - pisze autorka. Wcześniej wspomina czasy szkolne, kiedy to największym łukiem omijało się działający w placówce gabinet stomatologiczny, a nie – wbrew pozorom - dyrektorski; i kiedy okresowe przeglądy zębów w szkole były na tyle ważne, że uczniowie uzyskiwali z tego tytułu zwolnienia z lekcji.
Autorka tekstu podsuwa też dla odmiany obraz dentysty, odbiegającego nieco zachowaniem od nowoczesnego standardu, w którym toczenie pogawędki z pacjentem w spokojnej atmosferze staje się pospolite i zwyczajne. Za przykład posłużyła wizyta jej dziecka, któremu dokuczał ból zęba: „Pani dentystka zaczęła „uspokajać” pacjenta: Jak nie będziesz grzecznie siedział, to ci wszystkie zęby powyrywam – obiecała. Poskutkowało, bo moje dziecko, nie zważając na ból, zaczęło ryczeć… ze śmiechu”.
Niewątpliwym dowodem na to, że w stomatologii w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat zaszła prawdziwa rewolucja, są nowoczesne materiały, z których tworzy się wypełnienia ubytków, i metody leczenia zębów wykorzystujące najnowocześniejszy sprzęt. Niegdyś niskim tonom borowania towarzyszył wysoki dźwięk pojękiwania pacjenta; efekty pracy dentysty były zaś zawsze widoczne – pojawiały się jako ciemne plamy amalgamatu na szkliwie. Obecnie wysokim tonom pracy turbiny towarzyszą przeważnie miłe dźwięki muzyki płynącej z głośników umieszczonych w poczekalni i gabinecie. Efekt pracy stomatologa? Tym lepszy, im mniej widoczny.
Źródło: „Dziennik Polski”