Pacjent
- Warto wiedzieć
- Coś na ząb
- Wybielanie zębów
- Choroby i leczenie
- Estetyka
- Higiena
- Ciekawostki ...
- Dowiedz się jak...
- Forum
- Baza gabinetów
- Pytania do ekspertów
- Subskrypcja
- Ogłoszenia - Pacjent
- Partnerzy portalu
- Tagi
- Bruksizm
- Ciąża a zęby
- Dental TV
- Kamień nazębny
- Korony
- Leczenie kanałowe
- Licówki
- Mosty
- Strach przed dentystą
- Vademecum Pacjenta
- Zęby mądrości
- Znieczulenia

- 15-12-2014
Kiedy Unia Europejska zaproponowała otwarcie granic na leczenie pacjentów, rodzimy resort zdrowia ostro protestował, ponieważ obawiano się, że kosztów turystyki medycznej Polaków nie wytrzyma budżet NFZ. Wprawdzie z uwagi na dużo wyższe ceny usług medycznych na zachodzie Europy raczej mało który polski pacjent zdecydowałby się na podjęcie leczenia właśnie tam, ale już w Czechach to co innego. Nasi południowi sąsiedzi są konkurencyjni pod względem usług stomatologicznych i ortodontycznych. Polacy już od dawna podejmują leczenie zębów i wad zgryzu w Czechach. Dotychczas robili to za własne pieniądze, bo zarówno usługi dentystów, jak i ortodontów są tam dużo tańsze niż w Polsce. A i wybór aparatów ortodontycznych jest większy niż w naszym kraju i kosztują one nawet o kilkadziesiąt procent mniej niż w Polsce.
Dzięki umowom międzynarodowym mamy teraz szansę za zrefundowanie wydatków poniesionych na leczenie w czeskich przychodniach. Pacjenci czeskich poradni stomatologicznych i ortodontycznych zyskują jeszcze jedną wartość dodaną: szybszy dostęp do specjalistów, bo tam na wizytę czeka się krócej: zaledwie kilka dni lub tygodni, a nie miesięcy czy lat, jak ma to miejsce w naszych poradniach ortodontycznych.
Polacy w Czechach chętnie korzystają też z usług okulistycznych – na operację zaćmy czeka się u nas nawet kilka lat, a za zabieg w prywatnej klinice trzeba zapłacić od 3 tys. zł. Czeskie lecznice operują taniej (najtańsza wersja soczewki kosztuje 1,7 tys. zł) i na zabieg można dostać się od ręki.
- Leczyliśmy dużo polskich pacjentów, ale w ostatnim tygodniu telefonów z Polski było nawet o jedną czwartą więcej – mówi prof. Pavel Stodulka z jednej z czeskich klinik.
Źródło: „Metro”