Pacjent
- Warto wiedzieć
- Coś na ząb
- Wybielanie zębów
- Choroby i leczenie
- Estetyka
- Higiena
- Ciekawostki ...
- Dowiedz się jak...
- Forum
- Baza gabinetów
- Pytania do ekspertów
- Subskrypcja
- Ogłoszenia - Pacjent
- Partnerzy portalu
- Tagi
- Bruksizm
- Ciąża a zęby
- Dental TV
- Kamień nazębny
- Korony
- Leczenie kanałowe
- Licówki
- Mosty
- Strach przed dentystą
- Vademecum Pacjenta
- Zęby mądrości
- Znieczulenia
- 06-10-2011
Najpierw tracą zęby, potem mogą stracić pracę, na końcu opuści ich partner, a oni do dentysty i tak nie pójdą. Albo pójdą – ale dopiero wtedy, kiedy ból zęba nie da im żyć. To klasyczny obraz skrajnych dentofobów, czyli osób, którym strach przed dentystą potrafi zrujnować nie tylko zęby, ale i życie. Czego najbardziej się boją? Bólu; deklarują zaś, że boją się fartucha lekarskiego, specyficznego zapachu, lub widoku czy dźwięku wiertła dentystycznego. Osoby z dentofobią boją się też aplikowania znieczulenia i tego, że przestanie ono działać,
Dentofobia jest chorobą, którą – na szczęście - da się podejść, i którą można poskromić.
Wprawdzie istnieje pewien określony schemat postępowania, dzięki któremu stomatolog przekonuje pacjenta do tego, by usiadł na fotelu i pozwolił na przeprowadzenie zabiegu, ale najważniejsze i tak jest indywidualne podejście. Bo każdy pacjent jest inny – pomimo tego, że wykazuje podobne objawy strachu przed dentystą. Każdy stomatolog ma też swoje sprawdzone metody postępowania z osobą ogarniętą panicznym lękiem przed czekającym ją leczeniem.
Specjaliści błyskawicznie rozpoznają tych, którzy boją się spotkania z dentystą. Wykazują oni klasyczne objawy: przerażenie wymalowane na twarzy od momentu wejścia do poczekalni, torsje zaraz po otwarciu ust, obfite pocenie się; niektórym nawet trzeba przypominać, by zaczerpnęli powietrza – ze strachu wstrzymują oddech.
O tym, jak w praktyce wygląda „oswajanie” dentofoba, opowiedziała w periodyku „Wprost” Agnieszka Szygenda, właścicielka pierwszego w Polsce gabinetu dla osób panicznie bojących się dentysty.
- Za pierwszym razem spotykamy się z pacjentem w pokoju relaksacyjnym. Żadnego świecenia lampą po oczach, żadnego zaglądania do buzi. Zwykle towarzyszy nam ktoś z rodziny i, jeśli trzeba, psycholog - opowiada Agnieszka Szygenda. Drugi etap to oswajanie z fotelem. Pacjent siada na nim, może pooglądać narzędzia, dotknąć ich, a nawet na opuszce palca sprawdzić, jak działa wiertło. Zamiast dźwięku borowania, słyszy relaksującą muzykę – starannie dobraną w stylu chillout, ale nie budzącą złych skojarzeń (które mogą u niektórych osób pojawiać się jako reakcja na szum wody czy dźwięk padającego deszczu). Te dwa wstępne etapy zajmują w niektórych przypadkach kilka wizyt. Nie ma pośpiechu i nacisku.
Pacjent może przynieść ze sobą do dentysty swoją ulubioną płytę z rodzajem muzyki, który jemu najbardziej odpowiada (nawet heavy metal). Kiedy jest już gotów poddać się zabiegom, ustalany jest czasem tryb przeprowadzania ich na raty (o ile jest to możliwe), ale to, co trzeba, wykonuje się podczas jednej wizyty. Stomatolog wykonuje tylko tyle działań, ile pacjent jest w stanie znieść na jeden raz. Po krótkiej przerwie (na oddech, posłuchanie muzyki) leczenie trwa dalej.
- Mam pacjentów, którzy jeżdżą świetnymi samochodami, stać ich na zagraniczne wakacje, noszą doskonałe ubrania i wielkie wąsy, którymi zasłaniają „niekompletny" uśmiech - opowiada stomatolog Agnieszka Szygenda.
Najwięcej dentofobów jest wśród 35-50-latków, czyli osób, które musiały systematycznie odwiedzać szkolnego stomatologa. Na szczęście spora część dentystów rozumie dentofobów i nie traktuje ich jak histeryków.
Źródło: „Wprost”