Na skróty
- Forum
- Zareklamuj swój gabinet
- Izby Lekarskie w Polsce
- Partnerzy portalu
- Magazyn Stomatologiczny
- Wydawnictwo
Czelej - Wydawnictwo
PZWL - Wydawnictwo
Med Tour Press Int. - new! Katalog firm
- Dodaj gabinet
- Poradnik dentysty
- Organizacje
- Turystyka stomatologiczna
- Marketing stomatologiczny
- Dotacje z UE
- KORONAWIRUS
- Dental TV
- new! Czas na urlop!
- Relacje z targów i imprez
- 08-03-2016
Ojcem lubelskiej stomatologii nazywany jest profesor Józef Jarząb – wybitny dentysta, który podjął się utworzenia Kliniki Stomatologicznej przy ul. Lubartowskiej po wojnie. Urodzony w 1889 r. w Krużlowej niedaleko Nowego Sącza, w tym właśnie mieście ukończył gimnazjum, a następnie rozpoczął studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego; dyplom lekarza dentysty otrzymał w 1922 r. w Warszawie. Potem wyjechał do Lwowa – został tam starszym asystentem w Katedrze Stomatologii Uniwersytetu Jana Kazimierza.
Ze Lwowa z rodziną przeniósł się do Poznania, gdzie objął Katedrę Stomatologii Uniwersytetu Poznańskiego. Jego dziełem tamże było utworzenie Polikliniki Stomatologicznej. W czasie prac nad uruchomieniem tej lecznicy otrzymał stopień doktora na uczelni w Rostocku.
Wybuch II wojny światowej zmusił dra Józefa Jarząba do ucieczki z Poznania – dentysta zdecydował się na ten krok, ponieważ chciał chronić kilkunastoletnią córkę: bał się, że hitlerowcy odbiorą mu dziecko i wywiozą do Rzeszy. Tak trafił do Tarnowa, gdzie po jakimś czasie wyśledziła go izba lekarska i sprowadziła do Krakowa. Tam przez rok leczył Polaków, ale też – bywało – Niemców. Nie brakowało mu odwagi, co wspomina jego córka, Grażyna Jarząb:
- Pewnego razu przyszła do niego żona jednego z niemieckich oficerów wraz z mężem. Wyrastający ząb mądrości spowodował u niej stan zapalny, który przeniósł się na mięśnie policzka. Kobieta nie mogła otwierać ust. Ponieważ była w ciąży, żaden z niemieckich lekarzy nie chciał podjąć się leczenia. Ojciec usunął ząb specjalnym rozwieraczem i kazał przyjść na drugi dzień do kontroli. Jednak nie pojawili się. Pojawił się strach, że może polski lekarz usunął ząb, a kobieta poroniła. Pojawili się po kilku dniach. Pacjentka była zadowolona, że jest wyleczona. Ojciec tak zwymyślał tego oficera, że ten nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. A były to czasy, kiedy każdy bał się Niemców. Za coś takiego mógł zapłacić życiem. Ale ojciec był odważnym człowiekiem i niewielu rzeczy się bał.
Lubelski etap życiowej podróży profesora rozpoczął się po wojnie, kiedy otrzymał propozycję objęcia Katedry Stomatologii na tamtejszym Uniwersytecie. Pod koniec lat 40. XX wieku profesor, który tytuł ten uzyskał w 1956 r. rozpoczął tworzenie Kliniki Stomatologicznej przy ul Lubartowskiej. Leczono w niej najtrudniejsze przypadki z całego województwa – w tym niezwykle groźne przypadki zakażeń ropnych, które mogły być zagrożeniem dla życia. To za sprawą rzutkiego naukowca do Lublina w latach 50. trafiła penicylina.
- Do pacjentów podchodził zawsze z pewnym dystansem, ale to na pewno nie przeszkadzało mu w świetnym wykonywaniu obowiązków, miał świetną rękę. Zresztą sami chorzy to doceniali, bo zawsze 19 marca w jego imieniny dostawał mnóstwo kwiatów i prezentów – podkreśla córka wybitnego stomatologa.
Profesor zmarł w marcu 1969 r. Pacjenci wspominają go jako ciepłego, cierpliwego, fantastycznego człowieka i znakomitego lekarza.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”