Na skróty
- Forum
- Zareklamuj swój gabinet
- Izby Lekarskie w Polsce
- Partnerzy portalu
- Magazyn Stomatologiczny
- Wydawnictwo
Czelej - Wydawnictwo
PZWL - Wydawnictwo
Med Tour Press Int. - new! Katalog firm
- Dodaj gabinet
- Poradnik dentysty
- Organizacje
- Turystyka stomatologiczna
- Marketing stomatologiczny
- Dotacje z UE
- KORONAWIRUS
- Dental TV
- new! Czas na urlop!
- Relacje z targów i imprez
- 24-02-2016
Złamane zęby, stany zapalne w dziąsłach, problemy z nadwrażliwością tkanek i ze źle zacementowanym mostem – to skutki leczenia, które odczuł pacjent chcący, jak to sam napisał w skardze do rzecznika odpowiedzialności zawodowej – „wyglądać na starość dobrze, kiedy otworzy usta”. Do tej listy trzeba dorzucić jeszcze problemy z uzyskaniem kserokopii dokumentacji medycznej i peregrynację po gabinetach stomatologicznych w poszukiwaniu pomocy.
Felerne leczenie zaczęło się od zdjęcia starej protezy – mostu. Zabieg nie był przyjemny, ale zakończył się sukcesem – nie licząc jednego złamanego zęba piątego. Pacjentowi nałożono most tymczasowy, który po 2 tygodniach został zacementowany na stałe.
- Wtedy jednak zacząłem dotkliwie odczuwać reakcję piątki na zimne i gorące napoje. Przyszedłem z tym problemem do swojego dentysty. Usłyszałem, że to przejdzie, most musi się dopasować do dziąseł – relacjonuje mężczyzna.
Trzy miesiące później do problemów z nadwrażliwością dołączył ruszający się most. Dentysta stwierdził jednak, że dziąsła muszą się przyzwyczaić do protezy. Po pół roku most nadal się ruszał; na dodatek pojawił się ból zębów. Potem sprawy toczyły się już jedna za drugą: nieudana próba ściągnięcia mostu podjęta przez stomatologa, samoistne odpadnięcie protezy, odkrycie kolejnych trzech złamanych zębów, ponowne cementowanie mostu po założeniu sztyftów i – ponownie – niestabilność uzupełnienia; do tego zgorzel i leczenie kanałowe przez zacementowaną koronę, a po kilku miesiącach: ból, który zmusił do szukania pomocy w nocy w specjalistycznej poradni wojewódzkiej, skąd pacjent – po stwierdzeniu stanu zapalnego dziąseł i otrzymaniu leków – został skierowany do gabinetu, z którego usług korzystał, wykonując protetykę. Tam czekało go kolejne już, zbijanie mostu i osadzanie nowego. Po miesiącu znów pojawił się ból zmuszający po raz drugi do skorzystania z pomocy w specjalistycznej poradni wojewódzkiej. Diagnoza: trwający już długo zgorzelinowy stan zapalny, konieczność leczenia kanałowego i odesłanie do gabinetu wykonującego protetykę.
– Usłyszałem w rejestracji, że pan doktor już mnie nie przyjmie, bo zakończył leczenie. Zdenerwowałem się, wtargnąłem do gabinetu. Dostałem receptę na antybiotyk, bo pod trójką rozwinął się ropień – relacjonuje pacjent.
Dalsze leczenie obejmowało ponowne zdejmowanie mostu. Podczas zabiegu złamały się kolejne dwa zęby.
Mężczyzna skierował sprawę do rzecznika odpowiedzialności zawodowej. Od dentysty domagał się zwrotu kosztów na nowe leczenie. Dentysta wycofał się z początkowych deklaracji, kiedy okazało się, że chodzi o 21 tys. zł. Sprawa trafiła do sądu lekarskiego. Sąd okręgowy ukarał dentystę upomnieniem. Stomatolog odwołał się jednak najpierw do Naczelnego Sądu Lekarskiego, który utrzymał orzeczenie w mocy, a następnie do Izby Karnej Sądu Najwyższego, skąd skarga została skierowana do ponownego rozpoznania w okręgowym sądzie lekarskim. Tam karę upomnienia uchylono, a lekarz został uniewinniony. Sąd orzekł, że dentysta „(...) nie mógł podjąć leczenia według założonego przez siebie planu, gdyż w trakcie doszło do powikłań, co nie jest jego winą. Niestety, z braku dokumentacji nie dało się wyjaśnić, w którym gabinecie zacementowano most. Cierpiący pacjent szukał pomocy w kilku przychodniach. Sąd korporacyjny zastosował się do zasady z Kodeksu karnego, że wszelkie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść obwinionego” – podaje „Przegląd” w wydaniu z dn. 8.02.2016 r.
NSL nie zgodził się z tym orzeczeniem i nakazał ponowne rozpatrzenie skargi w sądzie pierwszej instancji. W międzyczasie doszło jednak do przedawnienia sprawy. Obecnie poszkodowany pacjent walczy o swoje w sądzie powszechnym. Wystąpił o 80 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania.
Źródło: „Przegląd”