Na skróty
- Forum
- Zareklamuj swój gabinet
- Izby Lekarskie w Polsce
- Partnerzy portalu
- Magazyn Stomatologiczny
- Wydawnictwo
Czelej - Wydawnictwo
PZWL - Wydawnictwo
Med Tour Press Int. - new! Katalog firm
- Dodaj gabinet
- Poradnik dentysty
- Organizacje
- Turystyka stomatologiczna
- Marketing stomatologiczny
- Dotacje z UE
- KORONAWIRUS
- Dental TV
- new! Czas na urlop!
- Relacje z targów i imprez
- 10-09-2015
„Bez znieczulenia, czyli dramaty fotela dentystycznego” – taki tytuł nosiła ciesząca się ogromnym zainteresowaniem wystawa na Dolnośląskim Festiwalu Tajemnic na Zamku Książ, przygotowana ze zbiorów Muzeum Stomatologii w Raciborzu, wrocławskiego Uniwersytetu Medycznego i przyrządów, które dostarczył Marek Gawron, lekarz stomatolog oprowadzający po wystawie. Zwiedzający mogli oglądać dawne narzędzia stomatologiczne, wykorzystywane jeszcze w ubiegłym wieku. Na rycinach można było z kolei zobaczyć, jak wyglądała niegdysiejsza ekstrakcja zęba.
- Przez lata uważano, że tylko ząb, który można usunąć za pomocą dłoni, nadaje się do wyrywania – opowiada Marek Gawron.
Ręczne wyrywanie zębów było specjalnością Chińczyków, którzy już 5 tysięcy lat temu opracowali specjalny program szkoleniowy do osób, które postanowiły parać się tą profesją. Adepci tej sztuki trenowali w... zakładach stolarskich, wyciągając kliny wbite w drewno.
Przy prawdziwym wyrywaniu zębów pacjentom przed zabiegiem podawano napary z opium lub też stosowano akupunkturę. Taka procedura usuwania zęba była o wiele bardziej humanitarna niż identyczny zabieg wykonywany już w średniowiecznej Europie, gdzie zęby rwano przy użyciu nitki albo klucza stomatologicznego. Było to postępowanie bardzo ryzykowne dla struktur z otoczenia wyrywanego zęba, ponieważ zdarzało się, że wraz z chorym elementem usuwane były fragmenty tkanek przyzębia lub nawet sąsiadujące, zupełnie zdrowe zęby. Aby zaopatrzyć powstałą w ten sposób dziurę, cyrulik (bo ten najczęściej parał się ekstrakcją zębów w tamtym czasie), przykładał na ranę skórę jelenia – najczęściej, niestety, był to „opatrunek” niejednorazowego użytku. Jeśli pojawiało się silne krwawienie z dziąseł, tamowano je, używając erzacu współczesnego lasera, czyli... rozżarzonego do czerwoności pręta metalowego.
Celem wystawy było przekonanie odwiedzających, że mają ogromne szczęście, iż żyją w czasach, kiedy leczenie zębów jest bardzo bezpieczne i bezbolesne. Reakcje niektórych zwiedzających ekspozycję były jednak różne: zdarzały się osoby, które opuszczały sale przed zakończeniem zwiedzania, ponieważ źle się poczuły, słuchając opowieści o dawnym leczeniu stomatologicznym.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”