Na skróty
- Forum
- Zareklamuj swój gabinet
- Izby Lekarskie w Polsce
- Partnerzy portalu
- Magazyn Stomatologiczny
- Wydawnictwo
Czelej - Wydawnictwo
PZWL - Wydawnictwo
Med Tour Press Int. - new! Katalog firm
- Dodaj gabinet
- Poradnik dentysty
- Organizacje
- Turystyka stomatologiczna
- Marketing stomatologiczny
- Dotacje z UE
- KORONAWIRUS
- Dental TV
- new! Czas na urlop!
- Relacje z targów i imprez
- 07-04-2015
Najlepiej pamiętamy pacjentów z początku kariery i tych nietuzinkowych. W pamięci lekarza zostaje wyjątkowa osobowość, urok pacjenta albo trauma związana z konkretnym życiem. Niektórych pacjentów nie zapomina się nigdy – o czym na łamach „Gazety Wyborczej” (wyd. z dn. 25.03.2015 r.) opowiada dentystka, której gabinet od czasu do czasu odwiedzała pełna życia, młoda, wysportowana kobieta. Wykryty u pacjentki nowotwór zmusił i ją, i dentystkę do poszukiwania rozwiązań, dzięki którym chora mogła poradzić sobie ze skutkami chemio- i radioterapii.
„(...) Potem odwiedza mnie bez umawiania i wręcza „łapówkę”w postaci czerwonego wina. Twierdzi, że uratowałam jej życie, bo moje zabiegi i porady pozwoliły jej jeść. Tłumaczę, że zrobiłam tylko to, co do mnie należy, i niczego nie przyjmę. Wtedy ona prosi mnie, żebym to wino wypiła za jej zdrowie. Mam problem z powstrzymaniem łez, przyjmuję „dowód wdzięczności”, nie umiem odmówić.
Wieczorem, płacząc, wypijam całą butelkę za jej zdrowie, choć wiem, że to nic nie da.
Po paru tygodniach biorę dzień urlopu i idę na jej pogrzeb” – wspomina pani stomatolog. Dodaje, że to jest właśnie ta pacjentka, której nie zapomni nigdy.
Historia smutna, ale zmuszająca do mądrej refleksji: nad tym, ile lekarz może dać pacjentowi i odwrotnie. I jak to wpływa na życie obojga stron.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”