Na skróty
- Forum
- Zareklamuj swój gabinet
- Izby Lekarskie w Polsce
- Partnerzy portalu
- Magazyn Stomatologiczny
- Wydawnictwo
Czelej - Wydawnictwo
PZWL - Wydawnictwo
Med Tour Press Int. - new! Katalog firm
- Dodaj gabinet
- Poradnik dentysty
- Organizacje
- Turystyka stomatologiczna
- Marketing stomatologiczny
- Dotacje z UE
- KORONAWIRUS
- Dental TV
- new! Czas na urlop!
- Relacje z targów i imprez
- 01-09-2014
Polska stomatologia prywatyzacją stoi, mamy podobno najwięcej dentystów w Europie przypadających na określoną liczbę mieszkańców, ale mamy też koszmarnie długie kolejki na wizyty u stomatologów i ortodontów, praktycznie żadnej profilaktyki stomatologicznej realizowanej w szerszym zakresie oraz fatalny stan zdrowia jamy ustnej u ponad 90 procent społeczeństwa. Sama próchnica ma się u nas tak dobrze, że zaledwie 8 proc. Polaków ma zdrowe zęby. Takie oto wnioski wypływają ze wszystkich raportów badających kondycję: uzębienia różnych grup wiekowych oraz opieki stomatologicznej w naszym kraju.
Pokrywające się wyniki raportów nie są bynajmniej powodem do zadowolenia. Zjawisko to może co najwyżej dostarczać satysfakcji z posiadania umiejętności przewidywania – tym, którzy już od dawna bili na alarm, i biją nadal, że mamy duże szanse na to, aby każde kolejne pokolenie było bardziej schorowane: od zębów w trybie odogniskowym.
Na początek: miażdżący raport NIK, który ukazał się w 2013 r. A w nim takie oto dane:
-
w 2011 r. prawie 80 proc. ubezpieczonych nie skorzystało ani razu z usług dentysty w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia;
-
najgorsza sytuacja panuje w małych miasteczkach i wsiach, ponieważ tam większość dzieci została całkowicie pozbawiona profesjonalnej profilaktyki oraz leczenia stomatologicznego. Dlaczego? Między innymi dlatego, że stomatolodzy najczęściej prowadzą swoje gabinety w dużych miastach. To z kolei zmusza mieszkańców małych miejscowości do szukania dentysty często poza granicami ich gmin.
Kolejny raport: „Monitoring Zdrowia Jamy Ustnej” – co roku dostarcza danych, które jednoznacznie wskazują, że było źle, a jest jeszcze gorzej, na przykład w zakresie zdrowia jamy ustnej osób starszych:
-
w 1998 r. 34,7 proc. emerytów w wieku 65-74 lat było bezzębnych, ale już 9 lat później ich odsetek zwiększył się o prawie 10 proc. – przy czym warto pamiętać, że stomatologia i protetyka w tym czasie intensywnie się rozwijały;
-
liczba osób z zachowaną funkcją żucia drastycznie spadła, bo w 2002 r. 69,4 proc. emerytów w wieku 65-74 lat wykazywało taką zdolność, ale 7 lat później było ich zaledwie 49,6 procent.
I jeszcze jedna wartość, która daje do myślenia: prawie połowa Polaków przekłada wizytę u lekarza dentysty ze względu na jej koszt.
Warto zauważyć, że do pogorszenia stanu uzębienia Polaków dochodzi zwykle w okresie 20-30 lat, między 40. a 60. lub 70. rokiem życia, czyli wtedy, kiedy spory odsetek społeczeństwa wciąż jest aktywny zawodowo i społecznie. Na fatalny stan zdrowia jamy ustnej „pracuje” się jednak już od dzieciństwa: bo raporty wskazują, że blisko 10 proc. polskich siedmiolatków nigdy nie było u dentysty, a w klasie liczącej 24 piętnastolatków zaledwie tylko dwie osoby będą miały zdrowe zęby. Według NIK za tę niewesołą zdrowotną sytuację odpowiadają nie tylko rodzice, ale również system edukacji i ochrony zdrowia, w którym powszechna i systematyczna profilaktyka stomatologiczna jest jedynie górnolotnym sformułowaniem bez odniesienia w rzeczywistości.
Źródło: „Nasz Dziennik”