Na skróty
- Forum
- Zareklamuj swój gabinet
- Izby Lekarskie w Polsce
- Partnerzy portalu
- Magazyn Stomatologiczny
- Wydawnictwo
Czelej - Wydawnictwo
PZWL - Wydawnictwo
Med Tour Press Int. - new! Katalog firm
- Dodaj gabinet
- Poradnik dentysty
- Organizacje
- Turystyka stomatologiczna
- Marketing stomatologiczny
- Dotacje z UE
- KORONAWIRUS
- Dental TV
- new! Czas na urlop!
- Relacje z targów i imprez
- 15-08-2014
Dzięki dostępowi do ZIP pacjent zyskał możliwość wglądu do historii swojego leczenia. Wiadomo już, że wiele osób w zapisach znalezionych na swoim koncie natrafiło na różnorakie nieprawidłowości dotyczące usług medycznych: nieudzielone w rzeczywistości świadczenia stomatologiczne, zabiegi, procedury pierwszej pomocy, a czasem poważne operacje, które rzekomo pacjent miał przejść. Część pacjentów, oburzona faktem, że tego typu zapisy znalazły się w ich historii leczenia, z poczucia obywatelskiego obowiązku i w trosce o niemarnowanie społecznych składek, dokonuje zgłoszeń do NFZ, a niektórzy – nawet prokuratury, licząc na wyjaśnienie uchybień zaistniałych w ZIP. Prokuratura jednak nie zawsze wszczyna postępowanie, a bywa i tak, że budzące wątpliwości wpisy w tajemniczy sposób znikają z konta ZIP. Tak stało się w przypadku mieszkanki Żarek, która w swojej historii konta natrafiła na kilka nieprawidłowości. Prokuratura przypadkiem się zajęła, ale po rozpatrzeniu sprawy nie wszczęła śledztwa.
- Zweryfikowaliśmy dane z ZIP z dokumentacją szpitalną osoby, która złożyła zawiadomienie. W jej historiach choroby nie ma takich wpisów jak w Zintegrowanym Informatorze Pacjenta, odnotowano tam usługi rzeczywiście wykonane. Dyrektor szpitala wyjaśnił, że dane do ZIP wprowadzają pracownicy biurowi. Dostają spis pacjentów z rubrykami, w których wyliczone są świadczenia. Zdarza się im pomylić i wpisać komuś dane osoby np. z rubryki powyżej czy poniżej – tłumaczy zastępca prokuratora rejonowego Katarzyna Sacharczuk. – W tym przypadku szpital usunął z ZIP błędne zapisy. Poza tym dyrektor zapewniał, że lekarze nie mają korzyści finansowych z dopisywania świadczeń, bo placówka rozlicza się z NFZ ryczałtowo. Przyjęliśmy więc, że fakty te nie wyczerpują znamion czynu zabronionego.
Wiele przypadków wpisów o nieudzielonych w rzeczywistości świadczeniach medycznych tłumaczy się pomyłką powstałą podczas nanoszenia świadczeń wykonanych u różnych pacjentów. Wspomniana pacjentka nie wierzy, iż w jej przypadku aż trzykrotnie doszło do pomyłki przy wpisywaniu danych do odpowiednich rubryczek.
Każda taka pomyłka to koszt dla NFZ i uszczuplenie puli finansów publicznych, czyli składek społecznych.
Starsze pokolenia pracowników (nie tylko służby zdrowia) nanosiły dane, korzystając z papieru, maszyny do pisania, ewentualnie długopisu czy – jeszcze wcześniej – ołówka kopiowego. Wprowadzanie wszelkich wpisów wymagało uwagi, bo korekta pomyłek zajmowała wiele czasu. Dziś naciska się tylko na klawiaturze przycisk Delete i zaznaczony fragment znika. Czy to łatwością korygowania błędów w zapisie można tłumaczyć fakt, że o pomyłkach w dokumentacjach słyszy się częściej niż niegdyś?
Źródło: „Gazeta Wyborcza”