Skuteczność, z jaką bakterie nabywają odporność na kolejne leki z grupy antybiotyków, powinna być wzorem do naśladowania, gdyby ocenie poddać umiejętność przetrwania w niekorzystnych warunkach środowiskowych. W nas – ludziach – efektywność nabywania odporności na antybiotyki powinna budzić przerażenie – ponieważ jeśli w nie uda nam się utrzymać pozycji lidera w tym swoistym „wyścigu zbrojeń”, wejdziemy w czas, kiedy choroby bakteryjne zaczną zbierać tragiczne żniwo. Bakterie nie marnują czasu – już w zeszłym roku świat obiegły doniesienia o wykryciu szczepu, którego nie udało się zwalczyć żadnym antybiotykiem i którego skuteczność działania można by określić na 100% - bo zarażony bakterią pacjent zmarł.

„Nic nie potrafiło jej zwalczyć, absolutnie nic”, opowiadał mikrobiolog Mark Jones, który prowadził badania opornego szczepu. Ofiara infekcji, 68-letni nauczyciel Brian Pool uznany został za pierwszego pacjenta ery postantybiotykowej.

Śmiertelne żniwo zebrała też kilka lat temu pałeczka zapalenia płuc, którą zaraziło się ponad 1000 osób. Ze statystyk wynika, że 4 na 10 chorych nie udało się uratować.

Era postantybiotykowa dla ludzkości jawi się jak silne cofnięcie się w dziejach: do czasów masowych epidemii i równie masowego umierania. Nie rokuje to dobrze dla naszej przyszłości – także w ujęciu gatunku biologicznego. Te ponure czasy nie są tak odległe, jak niektórym się wydaje. Eksperci szacują, że sytuacja na wojnie z bakteriami może ulec gwałtownemu pogorszeniu już w ciągu najbliższych kilku lat. A ludzie, dopiero wtedy, gdy nadejdzie czas epidemii, zaczną sobie zdawać sprawę z niebezpieczeństwa i powagi sytuacji – choć o rozwagę w stosowaniu antybiotyków niektórzy apelują już od kilku dziesięcioleci.

Źródło: „Przegląd”