Z badań przeprowadzonych przez Szkołę Główną Handlową w Warszawie wynika, że pacjenci cenią sobie czas poświęcany im przez lekarza i okazywaną im życzliwość przez pracowników służby zdrowia, natomiast fakt, czy leczą się w przychodni prywatnej, czy też publicznej, nie ma większego znaczenia. Pacjenci deklarują, że gotowi byliby ponosić nawet drobne opłaty (5 zł) za wizytę, byleby przyjmujący ich specjalista miał dla nich więcej czasu i okazywał zainteresowanie i zrozumienie przedstawianym przez chorego problemem. Takie wyniki uzyskano po badaniu przeprowadzonym w warszawskich lecznicach na grupie 503 pacjentów placówek publicznych i 532 osób leczących się w prywatnych ośrodkach zdrowia. Z ankiety wynika też, że wizyta u lekarza dłużej trwa w publicznej przychodni. Pacjenci podkreślają, że zatrudnieni tam lekarze mają dla chorych więcej czasu.

- Dłuższa wizyta nie wynika z mniejszej liczby obowiązków, lecz z faktu, że w zakładzie publicznym mniejszą wagę przykłada się do wydajności pracowników oraz do statystyki przyjęcia pacjentów w ciągu godziny - tłumaczy dr Anna Rogowska-Zawistowska, autorka badania.

W publicznych ośrodkach zdrowia leczy się więcej osób starszych. Młodzi w wieku 20-30 lat korzystają generalnie z szybkiej pomocy medycznej lecząc się na abonamenty i polisy dodatkowe w przychodniach prywatnych. Wizyta młodej osoby trwa u lekarza przeciętnie kilka minut.

Wyniki sondażu przeprowadzonego wśród lekarzy, a dotyczącego opinii na temat najważniejszej wartości z wykonywanej pracy, wskazują na to, że są to satysfakcjonujące zarobki. Tak odpowiedziała ponad połowa medyków z obu przychodni. Satysfakcja z wykonywanej pracy jest istotna dla ok. 1/5 respondentów, zaś zadowolenie pacjenta – dla 15 proc. badanych.

- Nie chce mi się wierzyć, że pieniądze to dla lekarzy jedyny cel. Wykonują zawód zaufania publicznego, który wybiera się z powołania. Na podstawie odpowiedzi z dwóch placówek nie wyciągajmy wniosków dla całego środowiska - mówi dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej i zapowiada, że NIL zrobi własne badania wśród lekarzy.

Źródło: „Metro”