Dziecko
Ankieta
- 06-10-2008
Wraz z początkiem roku szkolnego wrócił temat niezdrowej żywności w sklepikach szkolnych. Większość sklepikarzy przyznaje, że najlepiej sprzedają się słodycze, chipsy, zapiekanki i gazowane napoje. Czyli wszystko, co raczej szkodzi zdrowiu dziecka niżeli pomaga w zaspokajaniu zapotrzebowania rosnącego organizmu na składniki odżywcze.
- Takie produkty zawierają nadmiar soli, tłuszczu i cukru, za to żadnych wartości odżywczych czy witamin. Jeśli w diecie dziecka takie jedzenie jest zamiennikiem śniadania czy obiadu, prostą drogą zmierza ono przede wszystkim do otyłości, ale też np. próchnicy czy chorób słabych kości – mówi jeden ze szczecińskich dietetyków.
Coraz więcej młodych ludzi ma problemy z zębami – zaawansowana próchnica to skutek m.in. nadmiaru słodyczy w diecie i picia gazowanych napojów. Paradoksalnie - cukier znajduje się też w słonych przekąskach. Bąbelki z napojów gazowanych skutecznie osłabiają szkliwo, ponieważ powodują powstanie nieszczelności w jego zwartej, mineralnej strukturze.
- Kiedy z samego rana pod sklepikiem widzę uczniów z zapiekankami, wiem, że zaniedbano kwestię śniadania. Rodzice zamiast zrobić dziecku kanapkę, wolą często wręczyć pieniądze, które wydawane są na niezdrowe smakołyki – zauważa dyrektorka jednej z podstawówek.
Od kilku lat trwa akcja, której celem jest wprowadzenie do sklepików szkolnych zdrowych produktów: soków, warzyw, owoców i pełnowartościowych kanapek. Szkoda, że nie w każdym mieście szkoły mogą liczyć na wsparcie władz lokalnych. W części miast Śląska samorządowcy podjęli uchwały odnośnie obniżenia nawet o 50% czynszu sklepikarzom, którzy wprowadzą zdrową żywność do szkół.
Innym pomysłem na odzwyczajenie dzieci od kupowania szkodliwych artykułów spożywczych jest wprowadzenie lekcji o zdrowym żywieniu, które pomogą w wypracowaniu właściwych nawyków dietetycznych. To dobry pomysł, bo słodycze i chipsy dziecko może kupić gdziekolwiek. Popierają go osoby świadome niebezpieczeństwa kupowania niezdrowej żywności.
- Ale oprócz tego potrzebna jest na pewno większa kontrola nad tym, co sprzedaje się w szkolnych sklepikach – mówi jedna ze szczecińskich radnych.
Źródło: „Gazeta Wyborcza”