Na skróty
- Forum
- Zareklamuj swój gabinet
- Izby Lekarskie w Polsce
- Partnerzy portalu
- Magazyn Stomatologiczny
- Wydawnictwo
Czelej - Wydawnictwo
PZWL - Wydawnictwo
Med Tour Press Int. - new! Katalog firm
- Dodaj gabinet
- Poradnik dentysty
- Organizacje
- Turystyka stomatologiczna
- Marketing stomatologiczny
- Dotacje z UE
- KORONAWIRUS
- Dental TV
- new! Czas na urlop!
- Relacje z targów i imprez
- 01-07-2013
Jak podaje „Dziennik Polski” w wyd. z d. 4.06.2013 r., prof. Maciej Brodowicz, reformator polskiej medycyny, który w pierwszej połowie XIX wieku pełnił funkcję rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, miał wypowiedzieć się, że kobietom „z oczywistych powodów nigdy nie rosną zęby mądrości“. Paniom rzeczywiście trudno było przebić się przez męską dominację w świecie nauki i medycyny, ale udowodniły, że do tego, aby pełnić funkcję lekarza czy dentysty, zębów mądrości mieć nie trzeba (choć one, kobietom, z przyczyn oczywistych rosną tak samo, jak i mężczyznom). Męski mur oporu przed uzyskaniem przyzwolenia na studiowanie i wykonywanie pracy stomatologa wydawał się być nie do pokonania. Zatem, aby zdobyć pozycję przy fotelu, kobiety zaczęły stosować fortele. I tak pierwszy z nich przeprowadziła Magdalena Bendzisławska, wdowa po chirurgu w Wieliczce. Zwróciła się do monarchy polskiego z pokorną prośbą o możliwość prowadzenia praktyki po zmarłym mężu. W roku 1697 uzyskała od króla Augusta II Mocnego przywilej wykonywania praktyki cyrulickiej, tyle że bez dyplomu wyższej uczelni. Podobny manewr przeprowadziła w 1813 r. Józefa Sarre, małżonka uznanego w Europie autorytetu stomatologicznego Jana Jakuba Józefa Sarre. Pani Józefa świetnie radziła sobie jako dentystka i z czasem zwróciła się do Wydziału Lekarskiego krakowskiej Almae Matris „dopraszając się pokornie“, by w związku ze śmiercią męża dopuścić ją do egzaminu upoważniającego do prowadzenia praktyki dentystycznej. Egzamin zdała znakomicie, a po uzyskaniu dyplomu szybko opuściła Kraków – miała ważny powód pośpiechu: jej rzekomo zmarły małżonek cieszył się tak naprawdę dobrym zdrowiem i jeszcze przez jakiś czas praktykował w Rzymie.
Kobiety rzadko stawały przy fotelach aż do zakończenia II wojny światowej. Jeszcze na przełomie XIX i XX wieku lekarki i dentystki były traktowane jak indywidua, które nie powinny istnieć. Męska niechęć do przejmowania przez kobiety pracy lekarza i stomatologa była do tego stopnia gorliwa, że graniczyła z fanatyzmem. Żyjący do 1920 r. znakomity lekarz i żołnierz, Ludwik Rydygier, na własny koszt zamieszczał w gazetach całostronicowe ogłoszenia „Precz z Polski z dziwolągiem kobiety – lekarza!“. Jednak po II wojnie światowej, z uwagi między innymi na wymogi, jakie ówczesne czasy stawiały przez tymi, którzy ocaleli z koszmaru wojny, kobiety coraz liczniej można było spotkać na uniwersytetach. „Kiedy obecny dyrektor uniwersyteckiej Kliniki Stomatologii CM UJ prof. dr hab. med. Stanisław Majewski kończył stomatologię (1965) na roku było 37 kobiet i czterech mężczyzn. Brały panów pod damski obcas już na egzaminach wstępnych na wszystkie wydziały medycyny, gdzie były po prostu lepsze. Ściślej: lepiej przygotowane.
A wygrywały, bywało, w stosunku 9:1” - czytamy w „Dzienniku Polskim”.
Jakie są kobiety jako dentystki? Ponoć bardziej bezlitosne od mężczyzn. Wiedzą, że leczenie zębów to nie przelewki i nie czas na roztkliwianie się nad sobą. I choć pacjent bywa przerażony tym, co go czeka, zdecydowanie sięgają po każde narzędzie, które uznają za konieczne do tego, aby zębom przywrócić zdrowie.
Źródło: „Dziennik Polski”